Parę dni temu wybrałam się do kina na film Jupiter: Intronizacja (ang. Jupiter: Ascending) i postanowiłam, że podzielę się z Wami moimi przemyśleniami (z przymrużeniem oka, rzecz jasna; nie jestem filmoznawcą). Wpis zawiera spoilery.
Toalety, astrologia i bracia Słowianie zza wschodniej granicy.
Przyznam, że Jupiter: Intronizacja jest miłą odmianą po fali filmów post-apokaliptycznych, która przewinęła się przez kina w ostatnich latach. Nie ma tu miasta powstałego na zgliszczach upadłej cywilizacji. Nie ma ustroju totalitarnego. Nie ma nastolatki/nastolatka ratującego uciemiężonych obywateli od władcy-tyrana. Jest za to Mila Kunis żyjąca ze sprzątania cudzych toalet w bogatej dzielnicy Chicago i mieszkająca ze swoją bardzo głośną, rosyjską rodziną ze strony matki.
Tytułowa Jupiter* jest dwudziestokilkuletnią kobietą bez perspektyw na przyszłość, której codzienna mantra przy wyłączaniu budzika o 4:45 brzmi: "Nienawidzę swojego życia". Całkiem fajna postać, możemy się z nią utożsamić, prawda? Ma na oku wymarzony teleskop i jest do tego stopnia zdesperowana, że ulega presji kuzyna i postanawia sprzedać swoje komórki jajowe, aby tylko dostać trochę pieniędzy i zrealizować swoje pragnienie...Co jest początkiem jej problemów.
Space Wolf bez watahy co nie potrafi szarżować, bo się boi zakochać.
I tu się zaczyna cała zabawa. Jupiter zostaje zaatakowana w klinice leczenia płodności przez całkowicie archetypicznych kosmitów i zostaje uratowana przez Caine'a Wise'a (Channing Tatum), wyrzuconego z kosmicznej armii sztucznie wyhodowanego pół-wilka, który postanawia ukryć ją u swojego przyjaciela, również byłego gwiezdnego komandosa, Stingera Apini (Sean Bean) zajmującego się hodowlą pszczół i żyjącego w idyllicznym domku na przedmieściach. Jupiter okazje się odrodzoną Królową Wszechświata. Z idyllicznego domku Stingera zabierają ich wysłannicy jednego z dzieci danej Królowej. Jupiter zakochuje się w Cainie, chyba ze wzajemnością, ale on się boi odwzajemnić uczucia, bo jest samotnym, wolnym strzelcem poza prawem i jedyne, co mu zostało z życia, to latanie w antygrawitacyjnych butach. Jupiter po kolei odwiedza "swoje" królewskie dzieci. Od Kalique ("córki") dowiaduje się, że kosmiczna myśl techniczna uważa geny za najważniejszą jednostkę wszystkiego, widzi rytuał odmładzania się liczącej, bagatela, siedemnaście tysięcy lat kobiety oraz, że posiada Ziemię. Tak, ona, córka sprzątaczki. Brat Kalique, Titus, porywa reinkarnację matki i postanawia się z nią ożenić**, bo spośród wszystkich planet we wszechświecie to oczywiście Ziemia jest tą najbardziej pożądaną i intratną. Mały układ słoneczny w nic niewartej galaktyce na zaściankach kosmosu... Oczywiste.
Rodzinna drama zdaje się nie mieć końca, ponieważ prawowity dziedzic Ziemi postanawia unicestwić geny mamy wraz z nosicielką, więc również porywa ją, tym razem do swojego pałacu na... Och, cóż za zbieg okoliczności! Na Jowiszu! Jowisz na Jowiszu, cykady na cykladach a zombie zombie zombie.
Po serii wybuchów, dramatycznych skoków i zniszczeniu posiadłości Jupiter stwierdza, że w sumie to życie sprzątaczki jest jednak bardziej stabilne, więc właścicielka Ziemi postanawia wrócić do swojej profesji.
Ot, koniec.
Jak widzicie, film nie jest majstersztykiem fabularnym. Strzelaniny, Mila Kunis i ładne efekty specjalne. Nie wywołał we mnie większych emocji, nie siedziałam pełna napięcia w fotelu kinowym, nie zmusił mnie do refleksji... Poza dwoma.
Po pierwsze, poczułam się lekko zagubiona. Zarówno tytuł, jak i monolog otwierający film wskazywałyby na silne inspiracje astrologią oraz jej istotny wpływ na fabułę... Po czym temat został zapomniany. Zupełnie.
Po drugie...
Dlaczego Sean Bean przeżył?
* Tak, ona serio ma tak na imię. Jej ojciec-astronom uważał, że Jowisz jest najpiękniejszą planetą na niebie. Najwidoczniej nie wszyscy podzielali jego zdanie, bo zaraz po wygłoszeniu tego wątpliwej rozwagi pomysłu do mieszkania wpadła zgraja sankt-petersburskich mafiozów, którzy go zabili. Cóż, in Soviet Russia...
** Ja wiem, że oni są starsi niż rasa ludzka i że może im się nudzić. Wiem, że Titus planował zabić ją zaraz po ślubie. Ale nie uważacie, że głowa osoby, w której pojawił się ten pomysł musiała mieć nie do końca poukładane?
- 15:42
- 0 Comments